Często mają miejsca spory, który Bond był najlepszy. Praktycznie każdy odrzuca od razu Daltona, Brosnana i tego co zagrał raz (nawet nie pamiętam nazwiska).
Młodsi zazawyczaj wybierają Craiga bo jest "fajny" i niestary". Zostają zatem dwaj pierwsi Bondowie. Ten, który był największy, nie tylko jako Bond ale i jeden z największych jako aktorów ogóle. I ten drugi. Tym drugim jest oczywiście Roger Moore, aktor, który oprócz Bondów nie ma się czym pochwalić (podobnie jak np. Timothy Dalton). W każdym późniejszym filmem starał się grać Bonda, wiecznie ta jedna twarz.