Czegoś mi tutaj zabrakło.
Bardzo lubię obu aktorów(Caine i Moore), podobno to był ich pierwszy film razem, prywatnie zaprzyjaźnieni, nie mieli okazji zagrać w jednym filmie do tej pory. Obaj świetnie sprawdzili się w gatunku jakim jest komedia, ale tu coś po prostu nie zagrało. Czasem tak bywa, dobry reżyser, dobrzy aktorzy, pomysł na fabułę, ale nie wychodzi.Mnie tak naprawdę pomysł z sobowtórami nie przypadł do gustu, choć bardzo lubię humor brytyjski.
Bardziej podobały mi się komedie z bliskiego okresu tj.: Ci wstrętni naciągacze lub Po kłębku do nitki z M. Caine'em.
Wniosek: Nie wystarczą świetni aktorzy, dobry reżyser. Wszystko musi być dopracowane, zmarnowany potencjał jak dla mnie.
I potwierdziła się reguła, że Moore jakoś do filmów kinowych nie miał szczęścia. Dla mnie przede wszystkim pozostanie Lordem Brettem Sinclairem z The Persuaders i Świętym.