... był to jednak gwałt miły dla obu stron! A działo się to tak: bandzie rzezimieszków, dowodzonej przez przystojnego Romulusa (Roger Moore!), tak bardzo doskwierała samotność, że postanowiła poszukać sobie małżonek (określenie mocno eufemistyczne) wśród obywatelek sąsiedniego państwa...
Temat jest na tyle śliski (porywanie i gwałt kobiet), że można na jego podstawie nakręcić ostrą erotykę. Twórcy wybrali farsę, choć w jednej ze scen dają znać, że rozważali też bardziej dosadne podejście (jedna z Sabinek odsłania pierś). W pewnym sensie jest to kino narodowe. Włosi spoglądają z tęsknotą w antyczną przeszłość, kiedy to stosunki damsko-męskie były bardziej jednoznaczne, niż obecnie. Ze scenariusza przebija rzymska duma: "Tacy kiedyś byliśmy jurni!"
Świetna obsada sprawia, że film ogląda się bardzo dobrze. Roger Moore jest młody, bardzo młody, ale ma już ten szelmowski wdzięk Bonda, który sprawia, że kibicujemy mu nawet w mało szlachetnych poczynaniach. Tak czaruje dziewczyny, że nawet westalka Mylène Demongeot nie jest w stanie się mu oprzeć! Prześliczna Mylène miała pecha być drugą po Brigitte Bardot, choć nie ustępowała jej ani urodą, ani talentem. Co ma jednak swoje dobre strony - podczas gdy Brigitte grała w farsach obyczajowych, Milenka została ozdobą licznych kostiumowych produkcji (TRZECH MUSZKIETERÓW, BITWA O TERMOPILE). Świetny epizod ma Jean Marais, imponujący muskulaturą jako Mars, Bóg Wojny! Niewiele historii nauczymy się z tego komediowego peplum, tym niemniej ogląda się je z przyjemnością!