jest z lekka przeładowany. Trochę za dużo tu dialogów oraz wątek z cyrkiem jakoś mi nie podchodzi,
a zwłaszcza o bombie w cyrku. Trochę to niesmaczne.
Następne zbyt częsty i daleki rozrzut w przemieszczaniu się Anglia, Indie, Niemcy, znowu Indie.
Reszta ok. Dziewczyny, przeciwnik, pomocnicy oraz gadżety bez zastrzeżeń.
Moore trzymał formę, zagrał tu z humorem oraz gdy trzeba powagą, ale widać,że już tracił
wiarygodność agenta, obracającego się wśród dużo młodszych kobiet. Ten film powinien być
zdecydowanie ostatni z jego udziałem.
według mnie wszystkie Bondy cierpią na podobną przypadłość, są za długie. Może wyjątkiem jest Quantum of Solace, Śmierć nadejdzie jutro i Pozdrowienia z Rosji - te części są bardzo dynamiczne. Za to Operacja piorun, Licencja na zabijanie (beznadziejny Dalton) i W tajnej służbie to mistrzostwo dłużyzn. Tak uważam. ;) Dziś W obliczu śmierci, maraton Bondów u mnie trwa xD